Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XVII.

Kto zdoła kiedykolwiek wjtłomaczyć słowami to wrażenie odrętwiałości i stępienia rozpacznego, które u człowieka następuje po łzach, wylanych bezpotrzebnie, po paroksyzmach bezużytecznych rozpaczy? Łzy są objawem, co przechodzi; wszelki wybuch kończy się rozprzężeniem i jest krótkim, a potem człowiek czuje się wyczerpanym, z sercem oschłem, przekonany więcej niż kiedykolwiek o własnej bezsilności, fizycznie ogłupiały i smutny, z niewzruszoną przed sobą rzeczywistością.
Ja pierwszy przestałem płakać; pierwszy otwarłem oczy na światło; pierwszy zwróciłem uwagę na moją pozycyę, na pozycyę Juliany, na przedmioty nas otaczające. Byliśmy oboje wciąż jeszcze na kolanach, jedno naprzeciw drugiego, na dywanie; łkania wstrząsały ją kilkakrotnie jeszcze. Świeca paliła się na stole a chwilami mały jej płomyk poruszał się i pochylał niby, pod powiewem wietrzyku. W ciszy ucho moje dosłyszało słabego szelestu zegarka, który leżał gdzieś