Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mógłby ukochać; nikt nie otrzyma nigdy tego, co mogłoby być jego ukochaniem Szukamy dobroci, cnoty, zapału, namiętności, któreby zapełniły naszą duszę, wiary, coby uśmierzyła nasze niepokoje, idei, której bronilibyśmy całą naszą odwagą, czynu, któremu moglibyśmy poświęcić życie, sprawy, za którą moglibyśmy umrzeć z radością. A rezultatem tylu wysiłków jest znużenie próżne, poczucie sił wyszafowanych i straconych bezpowrotnie i czasu, co minął“... W tej chwili życie ukazało mi się niby wizya oddalona, niejasna, dziwacznie potworna. Szaleństwo, niedołęztwo, ubóstwo, ślepota, wszystkie choroby i wszystkie nieszczęścia, wzburzenie niejasne i bezustanne wszystkich sił bezświadomych, atawicznych i zwierzęcych, leżących w głębi naszej istności, najwyższe objawy umysłu wiecznie zmienne, ulotne, z konieczności podporządkowane stanowi fizycznemu związane z funkcyami jakiegoś organu, odmiany niestałe, spowodowane przez jakąś przyczynę niedostrzeżoną, przez jakąś drobnostkę; nie, bezpożyteczność takiej energii moralnej, skierowanej do celu niepewnego, czczość miłości, którą się uważało za wieczną, kruchość cnoty, która wydawała nam się niezłomną słabość najsilniejszej woli, wszystkie nędze ukazały mi się w tej chwili. „Jakże podobna jest żyć? Jakże podobna kochać?“
Łoskot siekier rozlegał się po lesie; krzyk krótki, urywany, dziki towarzyszył każdemu uderze-