Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pełnym wstrętu do wszystkiego, lubieżnym, cynikiem, tchórzem.
I to był człowiek, który uwiódł Julianę, ale który z pewnością jej nie kochał. Sposób wychodził jawnie przecież choćby już w tej dedykacyi, wypisanej na okładce „Tajemnicy“, w tej dedykacyi emfatycznej, jedynym dokumencie mnie znanym, który miał związek z przeszłemi stosunkami między powieściopisarzem a moją żoną. Wziąć wstępnym bojem „Wieżę z kości słoniowej“, skazić charakter, którego nietykalność sławiła opinia ogółu, zrobić eksperyment metody uwodzenia na przedmiocie tak rzadkim, było to przedsięwzięciem trudnem, ale pełnem powabu, godnym w każdym razie wyrafinowanego artysty, myśliciela na polu psychologii, który napisał „Prawdziwą katoliczkę“ i „Angelikę Doni“.
W miarę tego, im więcej się zastanawiałem, fakty ukazywały mi się w swej tem ohydniejszej jeszcze nagości. Niewątpliwie Filip Arborio zapoznał się z Juliana podczas jednego z tych przesileń, gdzie kobieta, o której powiadają, że „ma duszę“, wycierpiawszy długą epokę wstrzemięźliwości, przejętą bywa aspiracyami poetycznemi, pragnieniami niepochwytnemi, będącemi poprostu tylko maską, pod którą się kryją grube popędy żądz umysłowych. Filip Arborio ze swem doświadczeniem odgadł od razu stan fizyczny specyalny kobiety, którą zapragnął posiąść i użył ko temu metody najlepiej nadającej się i najpew-