Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

liany. Zawałem się, ale Mania zapukała do drzwi, wołając;
— Mamo!
Nie podejrzewając mojej obecności, Juliana przyszła otworzyć nam sama. Zobaczyła mnie. Drgnęła gwałtownie i cofnęła się, jakby na widok upiora, widma, czegoś przejmującego trwogą.
— To ty? — szepnęła głosem tak cichym, że zaledwie zdołałem go dosłyszeć.
A kiedy wymawiała te słowa, wargi jej pobladły. Po tem nagłem cofnięciu się, stała teraz nieruchoma jak posąg.
I stojąc tak na progu patrzyliśmy sobie w twarze; przez chwilę dusze nasze nawet patrzały na siebie. Dokoła wszystko zniknęło; między nami wszystko zostało wypowiedzianem, wszystko zrozumieliśmy, wszystko zdecydowali w ciągu jednej sekundy.
Co stało się potem? Nie wiem dobrze, dobrze sobie nie przypominam. Pamiętam tylko, że przez czas pewien miałem o tem, co zaszło świadomość, że tak powiem, przepuszczającą, peryodyczną, z następującemi po sobie przerwami. Był to, jak mi się zdaje, obraz analogiczny z tym, jaki wynika z osłabienia dobrowolnego uwagi u niektórych chorych. Straciłem zdolność zwracania uwagi; nie widziałem nic, nie pojmowałem, znaczenia słów, nie rozumiałem już nic. Potem w chwilę później, odzyskiwałem znów tę zdol-