Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Choćby dziś, jutro, kiedy tylko zechcesz.
Roześmiał się głośno.
— Co za zapał! Ale to dobrze; zobaczę. Jakim będziesz przy pracy. Do widzenia, Tullio.
Wyszedł rzeźkim swoim, pewnym krokiem, zawsze mu bowiem przyświecała zasada, wyryta na kompasie słonecznym: Hora est benefaciendi.