Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I ty także nigdy wiedzieć nie będziesz... Gdybym wypowiedział przed tobą wszystkie te szalone myśli, co rodzą się we mnie! Szczęście moje jest tak wielkiem, że aż poczyna mnie niepokoić, że budzi we mnie pragnienie śmierci.
— Śmierci! — powtórzyła cichuteńko, z słabym uśmiechem. — Kto to wie, Tullio, czy niezadługo nie doczekasz się mojej śmierci?
— Och! Juiiano!
Wyprostowała się, aby mi spojrzeć w oczy i dodała:
— Powiedz, co zrobiłbyś, gdybym umarła niespodzianie?
— Dziecko!
— Gdybym jutro, naprzykład, już nie żyła?
— Ależ cicho bądź!
I ująłem jej głowę w dłonie i począłem całować jej usta, twarz, oczy, czoło, włosy szybkiemi i lekkiemi pocałunkami. Nie broniła się od nich bynajmniej, a nawet skoro przestałem ją całować, szepnęła:
— Jeszcze!
— Powróćmy do pokoju — błagałem, pociągając ją z sobą.
Ona pozwoliła się pociągnąć.
W tym pokoju balkon pozostał otwarty. Wpadał tu wraz ze światłem zapach silny róż herbacianych, kwitnących w pobliżu. Na jasnem tle obicia, drobne kwiatki niebieskie tak były spełzło, że zaledwie znać je było. Kawałek ogrodu odbi-