Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

straszniejsza od tej, którą wycierpiałem, była to teraz męczarnia, obecność bowiem Juliany potęgowała boleść. Na kartce książki ustęp przepisany, zaznaczony był jedną jedyną kreską. Bez wszelkiego wątpienia Juliana zaznaczając go myślała o mnie, o moich błędach. Wiersz ostatni jednak do kogo miał się odnosić? Do mnie? Do nas? Alboż ja ją strąciłem, alboż ona upadła, w przepaść kłamstw i nędzy?“
Lękałem się by Fryderyk i ona nie posłyszeli bicia mego serca.
Była tam także inna stronica załamana na rogu i zakreślona dokładnie kreską; karta opisująca śmierć księżnej Lizy.
„...Oczy zmarłej były zamknięte; ale drobna twarzyczka nie uległa żadnej zmianie i zdawała się mówić zawsze: „Coście zrobili ze mnie?“ — Książę Andrzej nie płakał; ale czuł, że serce szarpie mu się w kawały na myśl, że winnym był błędów niedających się już naprawić i odtąd niezapomnianych. Stary książę przyszedł tak że i ucałował jedną z wątłych rączek woskowych, co spoczywały złożone na krzyż. I mógłbyś sądzić, że biedna ta drobna twarzyczka powtarza mu teraz jeszcze: „Coście zrobili ze mnie?“...
To łagodne a tak straszliwe pytanie wbiło mi się w serce, jak sztylet: „Coście zrobili ze mnie?“ Trzymałem oczy utkwione w stronicy książki, nie śmiejąc zrobić najmniejszego ruchu, by spoj-