Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wlokła się powoli poza ogród, okalający domek. Śliczne słońce letnie jaśniało na szafirowem tle nieba, rozsiewając dokoła olśniewające blaski. Domek Sznaglowej stał na wzgórku, spadającym z jednej strony ku wałom miejskim, z drugiej chylącym się ku stromym brzegom dołów, nazwanych Staremi Gliniankami.
Wywóz gliny potworzył w tych miejscach formalne przepaście, na dnie których żółciła się rozwodniona ziemia.
Ogródek, okalający dom Sznaglowej, wznosił się ponad jednym z najgłębszych dołów. Stroma ściana zaczynała się, jakby odcinając równą linję, wśród zielonej, świeżej trawy. Mało ludzi kręciło się w tych stronach. Wszyscy śpieszyli na wały, prowadzące za rogatki; tylko rozkochane pary, pragnące samotności, szły Starymi Dołami. Przy rogatkach spotykali się wszyscy, a każdy chwalił się wyborem lepszej drogi.
Kaśka przywlokła się na sam skraj pagórka i położyła się na trawie. Sznaglowa poszła za trumienką dziecka, chmurna i niezadowolona z tej śmierci, która ją o koszta przyprawiała. Madi siedziała przy kołysce niemowlęcia, bo lada chwila spodziewano się zwykłej wizyty niedzielnej owej bladej nauczycielki. Kaśka w ten sposób używała rzadkich teraz chwil wolności i swobody. Okrywszy się chustką Sznaglowej, leżała teraz na trawie, bardziej smutna i znękana niż kiedykolwiek. Ten rozkwit letni, to ciepło, te olśniewające blaski, raziły i ból jej sprawiały. Czuła się bardzo nędzną, chorą i opuszczoną wobec tego przepychu natury, jaki ją otaczał. Spodziewała się przybycia Marynki i wyglądała jej z niecierpliwością. Zawsze to była jedna przyjazna dusza, która do niej przemawiała dobrem słowem. Nagle zaszeleściły gałęzie drzew. Od sąsiedniego ogródka przedzierało się kilku mężczyzn, śmiejąc się i rozmawiając głośno. Czasem spacerujący niedzielni goście skracali sobie w ten sposób drogę, idąc przez ogródki tych małych domków. Płoty niskie nie stykały się z brzegiem przepaści i w ten sposób łatwo przejść można było z jednej posiadłości do drugiej. Był to nawet rodzaj utartej ścieżki, niezbyt uczęszczanej, ale niektórym dobrze znanej. W ogród-