Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

linjach, zabierając w swe wnętrze wąski pas wojłokowego dywanu.
Na szczycie schodów kurytarze te plątały się w istny labirynt. Szklanna kopuła oświecała jasno szeroką przestrzeń, pokrytą ciemnymi i jasnymi flizami. Dokoła, jak promienie gwiazdy, rozsnuwały się głębie kurytarzy, chłonąc w siebie światło i ginąc w cieniu. Wielka kamienna statua stała zimna i niewzruszona w głębi, opierając się plecami o nagą ścianę. Była to wielka, muskularna kobieta, ubrana w togę i przystrojona w laurowy wieniec. Oczy jej szeroko rozwarte patrzyły bez źrenic, z tym upornym, smutnym wyrazem, tylko posągom właściwym. W jednej ręce trzymała rylec, w drugiej tabliczkę. Stała tak samotna, znudzona, w niepewnem świetle, lejącem się z szyb górnego okna kopuły. U stóp jej wąskie i niewygodne ławeczki nie zapraszały zbyt gościnnie do wypoczynku. I wszystko w tym przedsionku było smutne, szare, milczące, tchnące jakimś niezdrowym, szpitalnym spokojem.
Kaśka zatrzymała się, niepewna, w którą stronę skierować kroki. Z poza wysokich, ciemno pomalowanych drzwi nie dobiegał żaden szmer, żaden głos ludzki. Zdały się wrotami jakichś tajemniczych grobowców, więżących w sobie trupy, spowinięte w płótna kryte hieroglifami.
Kaśka nie śmiała dotknąć się którejkolwiek klamki. Błyszczały w szarem świetle, jak ostrza sztyletów, jak końce dzid, ukrytych poza drzwiami strażników.
I Kaśka stała tak długo, oddychając cicho, bojąc się, aby głośniejszem westchnieniem nie zakłócić religijnej ciszy, płynącej wzdłuż tych zimnych, szarych murów.
Nagle, z głębi kurytarza wysunął się młody chłopak w płóciennych podartych spodniach i kortowej kurtce na grzbiecie. Była to dziwaczna istota, wysoka, chuda, przygarbiona. Czoło wypukłe zakryte było w połowie kosmykiem rudawych włosów. Nos prosty, regularny, zakończony cienkiemi nozdrzami, usta szerokie, o wąskich, zaciśniętych wargach, cała ta twarz, będąca mieszaniną najpiękniejszych linji z nieforemnościami i skurczeniami zupełnie nieregularnemi, uderzała