Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poczem wpada do bramy i zamyka się w swej komórce, jakby w obawie przed zbytkiem wściekłości, która mu piersi rozsadza.
Kaśka pozostaje chwilę przed bramą, klęcząc ciągle, odurzona od niespodziewanych uderzeń, które otrzymała w prawą stronę głowy. Garstka przechodniów zaczyna się gromadzić przed tą klęczącą dziewczyną, której spadła z ramion chustka, a włosy potargane spadają na plecy: Kaśka przecież przychodzi szybko do przytomności i, trzymając się z boku za głowę, wchodzi wolno do bramy.
Uderzył ją!
Zbił ją nawet mocno... Kaśka jest pewna, że mieć będzie jutro siniaki. Nie ma jednak do Jana żadnej urazy; gdy chłop bije dziewczynę, jest przecież w swojem prawie. To już jest tak dawno postanowione i żaden policaj nie ma prawa wtrącać się między taką parę. Nie chodzi jej przecież o siniaki, ale boli ją to głównie, że Jan ma o niej złe wyobrażenie i posądza ją o stosunki z tym wstrętnym dla niej człowiekiem. Mój Boże! co też się nacierpieć musi przez panią! Przecież, gdyby ją pani nie wysłała do swego kochanka, Jan nie miałby powodu do zazdrości. Czyż to jej wina, że musi wypełniać rozkazy pani? Ale Janowi nie podobna nawet było wytłumaczyć, jak to jest w istocie: napadł na nią tak gwałtownie, że do słowa przyjść nie mogła. Potem uciekł i zamknął się w komórce. Kaśka boi się do domu zastukać.
I zmieszana, zbolała, z twarzą nabrzmiałą od silnych uderzeń, idzie wolno po schodach, wzdychając ciężko. Co też zawiniła, że Bóg ją tak ciężko karze?
Gdy weszła do kuchenki, zajęła się przygotowaniem ługu, potrzebnego do szorowania kuchennej podłogi. Była to sobota i czekało na nią mnóstwo roboty. Ale ból głowy dokuczał jej bardzo. Twarz spuchła, a żyły na skroniach nabrzmiały. Obmyła się zimną wodą, ale to nie przyniosło jej żadnej ulgi, owszem, sprawiało jej dotkliwe pieczenie.
Już od dwóch godzin zajęta była uporządkowaniem wiecznie czyszczonych i wiecznie zbrudzonych przedmiotów. Budowski, wbrew swemu zwyczajowi,