Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stkówka" smakowała lepiej, — trochę słodkawa, ale o wiele przyjemniejsza. Ślusarka opowiada, że nieraz cierpi na „nerwy“ i wykrzywia dziwnie przy tych słowach zniszczoną twarz starej złośnicy.
— Jak mnie chyci, to wszystkichbym po gębie biła — mówi, dając wyobrażenie o rodzaju nerwowych napadów, których nieraz cały warsztat i kuchnia jest główną widownią. — Uspakajam się tylko waniljówką, to mi dobrze robi, zaraz zasypiam.
Jan, śmiejąc się, proponuje zażycie tego środka. I on cierpi czasem na „nerwy“, zwłaszcza gdy śmiecie na dziedziniec wyrzucą. Spróbuje, czy pani majstrowa prawdę powiada. Ale ślusarz nie chce pozwalać na tego rodzaju despekt. Ta kolej do niego należy, tembardziej że to jest proste lekarstwo, używane przez żonę.
Po trzecim kieliszku Kaśka doznaje dziwnego uczucia, pić musi, bo, inaczej, obrazi kompanję i nigdy ją nie wezmą ze sobą. Ona przecież wie, co się grzeczności komu należy. Tylko ta ostatnia wódka zawraca jej dziwnie w głowie. Wszystko się mięsza przed jej oczyma, drzewa, ludzie, kufle, stoły — zlewają się w jakąś bezkształtną masę. W głowie czuje jakby coś obcego, jakąś bryłę, którą jej włożono mimo jej woli. I obiema rękami opiera się na stole, aby nadać sobie pozory zupełnie pewnej siebie osoby. Tak, stanowczo ten Jan jest najpoczciwszy z ludzi, skoro się z nią tak godnie obchodzi i fetuje ją, jak jaką hrabinę. Czemże ona zasłużyła na tyle dobroci i w jaki sposób mu się odwdzięczy?
Wydał na nią ze dwa papierki i teraz znów każe dawać „piołunówki“, aby się jej lepiej zrobiło.
Ślusarz zaś doradza herbatę z mocnym „harakiem“, a ślusarka powtórzenie waniljówki. Wogóle jest tam bardzo wesoło. Ludzie, powoli podnieceni odurzającymi trunkami rozmawiają coraz głośnej i wybuchają co chwila bezmyślnym śmiechem. Niektórzy posiadali na stołach, aby lepiej widzieć orkiestrę, a Jan aż stanął na ławce, bo mówi, że mu na dole uszy po prostu zatyka. Jakiś ułan, dobrze podochocony, kłóci się z piechurem, którego mundur i niedołężna mina drażnią go widocznie. Ułan rozparł się na krześle i z junakierją wyśpiewuje piosnkę: