Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się głęboko. Ten chleb daje jej wiele do myślenia. Przecież pan nie pozna, czy jest mniej lub więcej mięsa w tej całej mięszaninie, którą ugniata palcami.
Ćwierć funta mięsa — to blisko siedem centów oszczędzonych! Pani byłaby kontentą, a Kaśka miałaby spokój zapewniony!
I powoli uczciwość Kaśki nabiera coraz ciemniejszych barw, a chęć pozostania wobec Jana podsuwa jej tysiące wymówek, któremi usypia swe sumienie.
Złe przykłady, otaczające ją od dzieciństwa, ta wieczna atmosfera kradzieży i oszustwa, w jakiej się obracała, zaczyna wywierać swój wpływ, głusząc wszelkie dobre popędy; „koszykowe“ — ta plaga domowego gospodarstwa — rozpościera się powoli i wśród tej urzędniczej nędzy, czyniąc z uczciwej dziewczyny złodziejkę, jakkolwiek początkującą, lecz już obrzuconą błotem występku. Gdy Julja następnego dnia układała się do snu, znalazła wsuniętą pod poduszkę garstkę drobnej monety, za którą kupiła sobie trzy chińskie papierki, napełniające sinawym dymkiem małe pomieszkanie.
Głos Kaśki drżał wprawdzie, gdy przy rachunku wymieniała ilość mąki i mięsa, ale siedząca u okna Julja nie zdawała się zwracać uwagi na taką drobnostkę. Z ciemnej głębi okna wpadał prąd świeżego powietrza, przynoszący ze sobą głuchy turkot przelatującego właśnie pociągu. Julja wpatrzona w purpurową gwiazdkę, lśniącą po wysokim nasypie kolejowym, rwała się myślą w dalekie strony, które przedstawiały się jej w zamglonych obrazach półsennych. Jak mówiliśmy, była to jedyna chwila dnia, w której nawet na twarzy Julji przemykało się pragnienie swobody. Z oczyma utkwionemi w przelatujące krwawe światło, nie zwracała uwagi na Kaśkę, przyciśniętą do przeciwległej ściany. Kaśka po raz pierwszy w życiu kradła i z całą niepewnością debiutanta wymawiała słowa, mające na celu zamaskowanie kradzieży. Ta wielka, tęga dziewczyna z gminu, miała w sobie zwykle jakąś nieśmiałość dziecięcą, a przed złym czynem cofała się ze wstrętem.
Życie i okoliczności pchały ją ku przepaści. Szła wolno, pędzona drobnymi, powszednimi wypadkami, broniąc się wprawdzie, ale broniąc się słabo, niedołężnie,