Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pozostaje z Janem w ścisłej przyjaźni, która to przyjaźń w niezbyt czystem źródle początek bierze. Marynka brała życie z zabawnej strony, z rozrzutnością bogacza szafowała swą młodością, a kierowała się według znanego przysłowia:
„Co z brzegu — to nieprzyjaciel“.
Wskutek tego pełno miała znajomości, ale naprawdę nie wiązała się z nikim. Lubiła co niedziela iść za rogatkę lub na Wysoką Górę z innym mężczyzną. Mając nieograniczoną swobodę ze względu na Parysa i Lalę, którym ruch był nadzwyczajnie potrzebny, — skoro wydała obiad, przygładzała włosy, zapiekała grzywkę, a usmarowawszy twarz tanim różem i brwi przypalonym korkiem, brała na ręce oba pieski i z szelestem wykrochmalonych spódnic znikała, trzaskając drzwiami.
Wesoła, świegocąca jej natura odrazu przypadła do charakteru Jana, który w swojem „farmazońskiem“ usposobieniu nie lubił długotrwałych związków, przypominających księżowską stułę.
Marynka była dziewczyną niewymagającą. O małżeństwie nie mówiła nigdy, nie myślała brać sobie tak ciężkiego kłopotu na wolną szyję. Po krótkich przedwstępnych krokach, ogłosili nagle zdziwionej tym wypadkiem rzeszy znajomych swój stosunek, nie krępując się od tej chwili, całując się przy drzwiach otwartych i gorsząc kucharkę pani hrabiny, która od tej chwili nie mogła bezpiecznie pójść po jarzyny do piwnicy, aby nie napotkać na wąskiem przejściu tych dwojga ludzi, żartujących lub chichoczących w zagłębieniu ściany.
Marynka miała, oprócz ciemnych oczów i zadartego noska, dar jeszcze jeden. Umiała „naciągać“ mężczyzn, to znaczy, według niej, doprowadzać do ofiarowywania sobie rozmaitych drobnostek, które ona z minką zachwyconą przyjmowała. I Jan przejść musiał przez podobnego rodzaju „naciągania“.
Jednego „pierwszego“ — był to krzyżyk, maluchny krzyżyk srebrny, pozłacany, z turkusikiem we środku. Marynka dnie i noce całe mówiła o tym krzyżyku, który za marne trzy guldeny było można kupić na rynku, u pokątnego jubilera. Później — były to znów kolczyki,