Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spokojna — i nie drgnęła nawet, gdy syczący głos Budowskiego rzucił ku niej słowa:
— Kiedyż ta stara umrze! Miłosierdzie Boże! Kiedyż ona umrze!


∗             ∗

Kaśka objęła swoje nowe obowiązki i starała się zadość uczynić wszelkim wymaganiom państwa. Niełatwe to było przecież zadanie. W domu Budowskich szło wszystko naopak, a Kaśka czuła się do głębi wstrząśniętą tym nowym systemem, który jej wcale „nie pasował“.
Oszczędność posunięta do skąpstwa, złe pożywienie i nawał pracy, zwalony na barki jednej dziewczyny, mogłyby zniszczyć inny, mniej silny organizm, a przynajmniej nadwerężyłyby go znacznie. Kaśka spełniała obowiązki zwierzęcia roboczego, które w pospolitem życiu nosi nazwę „służącej do wszystkiego“.
Od rana zwija się po szczupłem mieszkaniu, wycierając sękatą, w deski ułożoną i źle zaciągniętą podłogę. Z rękami wspartemi na biodrach, z twarzą czerwoną i spoconą, starała się utrzymać na dwóch zniszczonych i zdartych szczotkach, które co chwila uciekały z pod jej stóp bosych. To olbrzymie, rozrośnięte ciało dziewczyny transpirowało jak w łaźni, pod wpływem ruchu przyśpieszonego. Kaśka lubiła jednak tę pracę. Stanowiło to dla niej rodzaj rozrywki, gdy przez silne pociśnięcie pozostawiała za sobą lśniącą bruzdę. Salonik napełniał się wówczas silną wonią rozgrzanego wosku, którym Kaśka szczotki pocierała. Zmęczona, siadała na brzegu niewielkiego dywanika, który rozciągał się pompatycznie przed kanapką, służąc za podstawę okrągłemu stolikowi, który dźwigał lampę olbrzymiej wielkości. Ta lampa miała swoją osobną historję. Nabyta na licytacji za bardzo niską cenę, stanowiła najcenniejszy sprzęt domowy. Nigdy niezapalana, pokryta umbrą z zielonej bibułki, wznosiła swą bronzową urnę z powagą przełożonej wyższego pensjonatu żeńskiego. Budowski cenił bardzo tę lampę i sam czyścił ją, chowając do tego użytku kawałki szmatek, zbieranych z rozmaitych i dość tajemniczych źródeł. Oprócz lampy znaj-