Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Dla szczęścia“, Stanisława Przybyszewskiego

Jest w Paryżu artysta rysownik, nazwiskiem Odillon Redon. Zadaniem poprostu jego życia jest tworzyć dziwaczne potwory, którymi chce przerażać ludzi. Kiedyś urządził wystawę swych prac — lecz one pozostawiły mnie zupełnie zimną.
Wszystkie wysiłki imaginacji, ażeby mnie przerazić nie sprawiły na mnie wrażenia. Te pół hjeny, pół kobiety, te węże o trzech głowach, lampy o stu ramionach, oczy, z których wyrastały ręce szkieletu. Kwiaty o torsach małp były tak robione, że ów strach nie był strachem. On był — niczem. Już miałam opuścić wystawę rozczarowana, gdy w kącie zobaczyłam rysunek, który podziałał na mnie w dziwny sposób. Była to głowa ludzka, głowa i szyja. Na szyi uczepiony wisiał jakiś płaz — jakiś straszny, potworny płaz, wessany w skórę i zabarwiający się krwią ssaną z owej szyi. I wyraz twarzy tego człowieka tak dręczonego przez owo zwierzę był tak straszny, takie wielkie łzy spływały z oczu, usta tak były rozwarte w bolesnym krzyku, iż w jednej chwili poczułam mróz tragicznego lęku przed tem zwierzęciem tak nieubłaganem, tak zjadliwem. Jak się zwie to zwierzę, niewiem, niepamiętam. Ale uczucie nerwowego bolu przenika mnie całą, gdy wspomnę tę krwawą galaretowatą płaską masę, wczepioną w szyję białej ludzkiej głowy.