Wielkie było dla mnie wczoraj święto. Doczekać się nie mogłam wieczora. Teatr grał „Niepoprawnych“. Miałam ich widzieć w ramach jak obrazy, miałam słyszeć kaskadę słów, które jak sznur brylantów płyną. Kocham wszystko, co Słowacki stworzył, kocham tęczę jego dzieła i królestwo jego ducha. Kochamy go wszyscy inaczej jak Mickiewicza — goręcej, niespokojniej, namiętniej. A że był nieszczęśliwym i nawet po śmierci śpi od nas tak daleko, tem jest sercom naszym droższy — i dlatego wielkie święto, gdy z ram sceny mają ożyć jego postacie, wielki to wieczór, gdy brylanty jego słów sznurem nieprzerwanym przed nami zabłysną. Czarowna to noc, gdy królestwo jego ducha przed nami się roztoczy.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Na cmentarzu paryskim, na którym huczą tramwaje i co niedziela porządne mieszczanki groby swoich bliskich miotełkami z kurzu czyszczą — pomiędzy całym firmamentem szklanych wieńców, w których zachodzące słońce iskierki zapala — jest biedna kamienna mogiła. Mieszkałam długi czas ponad tym cmentarzem, księżycową nocą z okien moich widziałam całe morze białe grobów, krzyżów i kamiennych aniołów.
Biednej mogiły odszukać oczami nie mogłam, choć szu-
- ↑ Obecnie dramat znany pod tytułem Fantazy.