Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

hodują, jak kwiaty w cieplarni — zdumienie przejmuje nad giętkością uzdolnienia naszych artystów.
Repertuar dziesięciu teatrów paryskich koncentruje się w tej garstce n. p. lwowskich talentów. Dziś — Komedja francuska, jutro — realistyczny teatr Antoine’a, pojutrze — Labiche i swywola Palais royal. To męczy. to nuży, to wyczerpuje ducha i często wyniszcza artyzm.
Wczoraj „Kapelusz słomkowy” był grany — bez przekonania. Poszczególne role i sceny były doskonałe — ale całość! całość!... A Labiche — jak już powiedziałam — stawia figury swe komedjowo, więc można z nich komediowe wyciągnąć efekty. Pan Kliszewski to uczynił w akcie u baronowej i grał tę scenę kapitalnie.
Zupełnie bez zarzutu byli panowie Kwiatkiewicz i Antoniewski. Obaj traktowali swe role z humorem i bez cienia szarży, a pan Kwiatkiewicz ze starannością szczegółów, które nie tylko nie zatracały żywości akcji, ale ją podnosiły. Pan Feldman miał rolę Nonencosota i starał się wlać w nią swój komizm.
Kobiece role są prawie żadne. Pani Rotter ślicznie wyglądała w złotych włosach, pani Ogińska robiła wrażenie postaci zbiegłej z minjatury, panna Miłowska grała z wiarą i bardzo uroczo kryła się w fałdach swego welonu. Obdarzono ją kwiatami. Niepotrzebnie cofnięto akcję sztuki o dwadzieścia lat w strojach, stąd był dysonans. Damy w salonie baronowej zaprezentowały zato niezwykłe welwety, skrojone po hiszpańsku. Reszta wykonawców przeważnie... drzemała.