Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
„Mężowie Leontyny“, — komedja p. Capusa.

Szczęśliwy p. Capus! Już drugi utwór jego zajmuje ubogi repertuar sceny lwowskiej. Jedno arcydzieło „Pieniądz albo życie“ ledwo przebrzmiało wspaniałem echem w naszych umysłach, aliści już śpieszą, aby nas nakarmić drugiem. Komedja (bo tak nazywa p. Capus swoją sztukę p. t.: „Mężowie Leontyny“ Les Maris de Leontine, jak nas poucza afisz, dbały o oświatę profanów) jest jałową, nudną. głupią i wysoce nieprzyzwoitą.
W „Złotem runie“ upadek załatwia się w antrakcie, w „Mężach Leontynki” za sceną podczas akcji. Nic to nie szkodzi. Komedja p. Capusa for ever. Szekspir jest niemodny, ciężki i stary. Ibsen? Kto mówi o Ibsenie! Capus prosto z desek drugorzędnych teatrzyków francuskich, teatrzyków specjalnych o lożach zakratowanych, pędem pary ukazuje się publiczności lwowskiej. Jedenaście dni czekaliśmy na premierę i doczekaliśmy się! Nie żal było mieć na te dni jedenaście dziewięć przedstawień operetki i dwa dramatu. Ale wreszcie ujrzeliśmy Les Maris de Leontine! Ah! ah! Les Maris de Leontine odniosły triumf nudów albo bezmyślnego, ordynarnego śmiechu. Dla dobra sceny lwowskiej zaznaczamy, iż jest jeszcze jedna komedja p. Capusa p. t.: „Wena“.
Tam także kokotka jest w tarapatach, bankrut pożycza na wszystkie strony, aby zapłacić to, co winien i... co tam