Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzał podziwienie zgłodniałej hrabiny i widzów swemi sześcioma butelkami szampana, kokotki zachowały się jak na karuzeli, arystokracja jadła kanapki z homarem palcami i wycierała ręce w chustki do nosa... Słowem — cieszyć się trzeba, że we środę grać będą „Baśkę“, wesołą komedię Glińskiego, w której odnajdziemy naszą scenę, pana Pawlikowskiego i naszych artystów.
W owym Paryżu pana Capus’a gdzieś się to wszystko zapodziało i ani rusz odnaleźć tego nie było można.