Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Duch mój przybiły tem samem znieruchomieniem, które cięży na ciele. Wszelki ruch życia wewnętrznego stłumiony w nim. Zatraciłem całkiem siłę ruszenia i ułożenia wielkich a różnolitych zasobów moich pierwiastków lirycznych, które składają, się na moją melancholię.
Ból czuję, w jednym osadzony punkcie; jest to rodzaj wrzodu, co dojrzał, a nie pęka a którego ani ja, ani nikt inny przeciąć, ani wyciąć, ani usunąć nie może. Vide cor meum.
To jest cierpienie, która zniszczyło tak wielką część mego istnienia, zepsuło tyle mego bogactwa, które spodliło tyle moich namiętności, osłabliło tyle moich rozpędów, zniekształciło tyle moich dzieł, zabiło tyle kiełków, pobrukało tyle pragnień, upokorzyło tyle bólów — cierpienie moje od kolebki, cierpienie dziedziczne, teraz poraz pierwszy skupione, odosobnione, ześrodkowane we mnie a sprawia mi bole, jak śmiertelne zakażenie.
To cierpienie tylko noszę w sobie, to tylko wciąż czuję, tem tylko wciąż cierpię.
Grdyby ręce moje nie były, jakby sparaliżowane, mógłbym dotknąć, rannego miejsca, mógłbym je zmierzyć, rozpoznać formę, twardość stopień gorączki.
Cierpienie moje jest niskie i bezsilne.
Nagle mam uczucie oczekiwania, jakby odjęło z duszy bezwład i podniosło ton życiowy.
Ktoś zbliża się w ciemności, bez słowa.
Oto przystąpił, pochylił się, dotknął się mnie, zdjął z boku mego cierpienie, wziął je z sobą jak ciężar, unosi je z sobą, odchodzi.
Rozpaczliwe tylko znużenie ogarnia mnie.

A kiedy zasypiać już mam, na nowo zapala się w mojem oku zranionem straszne życie. Nie mogę

84