Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Najwyższym i najciemniejszym
być cyprysem w Villa d’Este
po zmierzchu — gdy fontanna
welon z włosów odsuwa
od ucha, co wodą wytryska,
i wsłuchuje się cała
w szum z oddali płynący
Tyburtyńskiej kaskady —
i wdzięk pełny wieczoru
wyczuć jasną zielenią,
co obrębia liście ponure.
Ślepej trawy
być duchem na Forum
i cierpliwie się silić,
aby ślady odnaleść porysowań na kamieniach,
po których stąpały pochody tryumfatorów.
a w końcu je odszukać
i całą siłą nikłej głowy
w górę strzelić, zazielenić i cieszyć się słońcem,
co nigdy nie widziało nic większego od Rzymu.


Krótka pauza. Znowu tęsknota cięży mi na sercu smutek wyżłabia mi pierś.
Luigi Bresciani i Roberto Prunas przyszli z wizytą — i donoszą mi, że nazajutrz rano odbędą długi lot próbny — i że próba ta będzie też ostatecznem objęciem przez nas wielkiego statku powietrznego, w którym wszyscy my walczący nad Adryatykiem pokładamy nadzieję przewagi i zwycięstwa.

Serce bije mi tak gwałtownie, że zdaje mi się, że już umieram. Wstrzęśnienie nie daje mi słów dosłyszeć. Czuję, że Gino[1] pochyla się nademną i rękę

  1. Gino skróc. Luigi.