Strona:Gabriela Zapolska - Zofja M.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Gdzie są listy poste-restante, proszę pana?
On już wiedział po jaki list ta kobieta przyszła i sięgnął ręką na półkę, na której leżały listy, znaczone literą Z.
Było to przeczucie, a raczej wprawa, którą nabył przez te dwa lata siedzenia za oczkami klatki.
— Nazwisko pani? — zapytał dla formy.
— Zofja M.
List ten już trzymał w ręku. Nadszedł tego dnia ze Lwowa i leżał zaledwie od dwóch godzin na półce. Był świeży, niezmięty, w porządnej kopercie, z angielskiego grubego papieru.
Adres był wypisany pewną, męzką ręką i podkreślony śmiało, prosto, tak, jakby ktoś pod linją tę kreskę zrobił.
Pan Winklewski list oddał i młoda kobieta pojaśniała na twarzy.
Raz jeszcze podniosła na urzędnika oczy i bardzo grzecznie, prawie z wdzięcznością, wyrzekła:
— Dziękuję!
Poczem spiesznie oddaliła się, a razem z nią znikła i struga słoneczna, która z małego okienka wprost ku klatce pana Winklewskiego płynęła.
Odtąd regularnie dwa razy na tydzień pojawiały się w przegródce Z listy ze Lwowa, pisane na grubym angielskim papierze.
Były zawsze jednakowo adresowane, tą samą spokojną i wprawną męzką ręką.
Pan Winklewski listy te kładł na sam wierzch, gdyż wiedział, że piaskowy żakiecik zjawi się po nie z samego rana,