Strona:Gabriela Zapolska - Szara godzina.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
GABRYELA ZAPOLSKA.

SZARA GODZINA.
Szkic.


— Nie widzę już nic… szepnęła Ludwika i opuściła na kolana ręce, w których trzymała szydełko i bawełnę.
Lubiła tak mówić sama ze sobą, przyzwyczajenie to rozwinęło się w niej razem z liniami ciała, które były posągowe teraz, a zarazem czyste, jakby jeszcze dziewczęce.
Nie była przecież nigdy napozór sama, tak jak ludzie, którzy przywykli mówić sami ze sobą.
Mąż, troje dzieci, dom pełen służby, a często i gości.
Ot — wołyński dwór, niedaleko od stacyi kolei położony.
W tej chwili naprzykład — także nie jest samą.