Strona:Gabriela Zapolska - Ostatni promień.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kowska trzymała teraz kurczowo u szyi zaciśniętą.
Wobec tych dwóch milczących postaci kobiecych, których źrenice czuł na sobie, Bełszyński cofnął się i, odsunąwszy rygiel, wyszedł, wpuszczając otwarciem drzwi wchodowych prąd zimnego powietrza i smugę światła gazu napełniającego mleczną białością klatkę wschodową.


∗             ∗

Elszykowska weszła ua chwilę do sypialnego pokoju.
Była to podłużna szuflada, oklejona ciemno szafirowym papierem.
Pod ścianami stały dwa łóżka palisandrowe, porządnie zasłane i okryte kapami szydełkowej roboty.
Pomiędzy nie mi komoda, na niej tualetka, dwie świece oprawne w srebrne lichtarze. Przy oknie mały stoliczek, na nim koszyczek z rozpoczętą szydełkową robotą.
Nigdzie ani śladu kurzu, wszystko czysto sprzątnięte, ustawione, na umywalni szczoteczki ułożone metodycznie w głębi porcelanowego pudełka.
Na stoliczku lampka niewielka przyćmiona papierowym abażurem.
Elszykowska zbliżyła się do komody i oparłszy się łokciami o blat, ukryła w dłoniach głowę.
Tak! kochała się w Bełszyńskim i to od dwóch lat, od chwili, gdy ten brzydki i chmurny student wszedł na próg ich domu.