wody. Oczy powlokły się mgłą, na szyi wystąpiły pręgi żył, cała twarz i postać kobiety przybrały wyraz sentymentalnej namiętności.
Jakieś rozrzewnienie prawie macierzyńskie, mieszało się ze zmysłową chęcią posiadania. Widocznem było, iż sentymentalizm przeważał, pokrywając rodzajem welonu gorączkę trawiącą zmysły, mimo to, chwilami welon się stawał przezroczystym i w ździwionych źrenicach oprawnych siatką zmarszczek błyskało coś, nakształt fosforycznego, bladego światełka.
I nagle — Elszykowska oderwała się od ściany, rzuciła się ku wieszadłu i ująwszy klapę paltota, tulić doń swą twarz wychudłą zaczęła. Szeptała po cichu jakieś krótkie urywane słowa — drżącemi palcami mięła tkaninę. Zamknęła powieki i o policzek ocierała wytarty wązki pasek aksamitu kołnierza...
Nagle drzwi się otwarły i szybko do przedpokoju wpadła czternastoletnia dziewczyna, z warkoczami spuszczonemi na trochę zgarbione plecy. Miała na sobie bluzkę z tego samego co i bluzka Elszykowskiej materyału — tylko w pasie krwawo-czerwoną wstążkę i na biodrach piaskową jasną spódnicę. W ręku trzymała zwiniętą książkę nieoprawną, z poszarpaną błękitnawą okładką.
Poskoczyła ku wieszadłu i tam spotkała się z matką, która cała okryta nagłym potem, drżąca, zmieszana, udawała, iż wkręca w słup źle trzymający się kołek, na którym wisiał okrągły kastorowy kapelusz.
Strona:Gabriela Zapolska - Ostatni promień.djvu/3
Wygląd
Ta strona została skorygowana.