Upadłszy na kolana, wyrwała sobie przedewszystkiem pęk włosów, rozdarła — na wzór starożytnych niewiast — szatę, a właściwie fartuch, poczem, zalewając się łzami, wyznała Malci swą winę. Przez nią to bowiem przełożona dowiedziała się o wszystkiem.
Malcia, pełna melancholji, uśmiechnęła się smutnie i dobrotliwie uspokajała przyjaciółkę. Ta szlachetność Malci przyprowadziła Olgę do ostateczności; postanowiła złe naprawić i... dopięła celu.
Zapomocą pieniężnych datków omyliła czujność przełożonej i guwernantek i zawiązała korespondencję z wielbicielem Malci.
Pieniądz — to rzecz bardzo, niezmiernie ponętna, a kucharki i pokojowe pensjonatów żeńskich nie są ukute ze stali.
Mimo to jednak sprawa znów się wydała.
Przełożona podwoiła straż i napisała do rodziców Malci i Olgi Hałasiewicz.
Malcia zbladła ze strachu, dowiedziawszy się o tym fakcie. Hałasiewiczówna, przeciwnie, rozwinęła dopiero teraz całą energję.
Między nami mówiąc, Malcia była bardzo znużona rolą, która jej przypadła w udziale. To ciągłe pozowanie na ofiarę, przymusowa powaga i melancholja, dobrowolny głód, a raczej post, zmęczyły biedne dziecko, zdrowe, uśmiechnięte,
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/382
Wygląd
Ta strona została skorygowana.