Strona:Gabriela Zapolska - Ojciec Richard.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

od wewnętrznego wzruszenia, podsyconego absyntem, który mu wnętrzności palił.
— Po djabła masz po dzieci chodzić? — zaczął znów stłumionym głosem — dla ciebie dzieci wszystko! a ja! ja nic nie znaczę! Dla kogo robisz zupę? nie dla mnie! Dla kogo ścielesz łóżko? nie dla mnie? Nie chcę widzieć tej całej bandy, tu w mojem mieszkaniu! nie chcę! rozumiesz?
— Pani Richard wzruszyła ramionami.
— W twojem mieszkaniu? — powtórzyła ironicznie — w twojem mieszkaniu? czy płacisz właścicielowi cały czynsz roczny? Kto — jeżeli nie ja i dzieci płacimy właściwie komorne? Policz, ile zarabiasz teraz i wyrzuć stąd dzieci stary warjacie! — Zginiesz z głodu i zimna bo ja — przysięgam ci, ani groszem ci nie dopomogę.
Mówiła spokojnie, nie unosząc się prawie, tylko na policzki jej wystąpiły dwie sino plamy.
— Gdy mi wyrzucisz ztąd dzieci, wiedz o tem, że ani chwili dłużej z tobą nie zostanę, pójdę z niemi, rozumiesz!
Richard zdawał się zgnębiony. Lecz z