Strona:Gabriela Zapolska - Ojciec Richard.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

świat strojów i koronek, trawiła się w cichej złości, schylona nad wszywaniem rękawów, w czem celowała. Odrzucała staniki z szybkością nadzwyczajną, uspakajając w ten sposób rozdrażnienie nerwowe, które ją ogarniało.
Tymczasem matka Richard trjumfującym wzrokiem ogarniała swe dzieci. Tak! zapewne, dobrze zrobiła wyrwawszy je z pośrodka gór, w których byłyby pozostały trywjalnemi chłopami. Widząc je tak czyste, dostatnio ubrane, mówiące żargonem paryskim, radość napełniała serce Leontyny. I w nadmiarze szczęścia, chwyta maszynkę z kawą, aby kolejno nalać je w stojące rzędem szklanki. Lejąc, słucha uważnie słów Augusta, który opowiada o świetnych sprzedażach soldów rękawiczek, jakie rejon jego zrobił.
— Ależ tak! nic łatwiejszego, jak podobna wysprzedaż zużytego towaru. Przybija się nad koszem olbrzymią cyfrę ceny i kobiety łapią się na taniość, nie zważając na gatunek kamlotu.
Henryś probuje protestować.
— Nie zawsze; kobiety oglądają towar dobrze na wszystkie strony, zanim się zdecydują na kupienie. Nieraz trudnością najwyższą przychodzi zsunąć takie soldy towaru!