Strona:Gabriela Zapolska - Ojciec Richard.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
OJCIEC RICHARD
STUDJUM Z NATURY.
5)PRZEZ5)
GABRJELĘ ZAPOLSKĄ.

(Ciąg dalszy)

Na cóż mu się przydała ta wściekłość, z jaką stał pokrwawiony, poczerniały cały na wyłomie muru, klnąc, że pierwej w proch się rozpadnie, zanim tym ciężkim butom najeźdźców zdeptać ziemię, uprawianą własnemi dłońmi, pozwoli! Dziś ziemię tę opuścić musi, sprzedać! oddać w obce ręce, a sam pędzić siłą pary w znienawidzone mury, gdzie promienie słoneczne nie mają gdzie rozpostrzeć swej złotej fali, gdzie ziółka sprzedają w aptekach! a gór nie ma wcale! wcale!...
Tymczasem w drugim kącie wagonu, zbita w gromadkę „banda“ trjumfowała radośnie, zasklepiona w swych dążeniach wybicia się pośród tłumów wielkiego miasta.
Już August zawiązał krawat na sposób miejski i troszczył się, czy przybywszy