Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
KAROL.

Przedewszystkiem chciałem cię już dawno prosić, ażebyś nie mówiła do mnie takim tonem. To śmieszne... to trywialne. Takie udawanie dziecka nie ma sensu.

ELKA (strapiona).

Przecież dawniej mówiłeś, że ci się to we mnie bardzo podoba i że to stanowi mój wdzięk.

KAROL.

Nieprzypominam sobie, ażebym coś podobnego powiedział.

ELKA.

Sam zawsze mówiłeś o sobie także „on“ — albo „Lolo“...

KAROL.

Co? co?... proszę cię, niewmawiaj we mnie takich niedorzeczności. Czy ty nie możesz być... kobietą?

ELKA.

Zdaje mi się, że ja jestem kobietą.

KAROL.

Ale kobietą-człowiekiem!... kobietą-człowiekiem!...

ELKA.

A czy są kobiety-zwierzęta?

KAROL.

Och są! och są!... Kobiety-kaczki, kobiety-