Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gęsi, kobiety... — Zresztą ty tego pojąć nie możesz...

ELKA.

Zapewne... ty jesteś rozumniejszy odemnie ale znów nie jestem taka bardzo głupia. A potem sam powiedziałeś, że w kobiecie szukasz głównie.. serca.

KAROL.

No więc tak! to wiadome... Masz serce... serce i nic więcej!...

(idzie do biurka i szukając notatek zrzuca kwiaty).

Cóż to znów za śmiecie?...

ELKA.

Och!...

(chwile patrzy na porzucone kwiaty — potem zacina usta jakby ze sobą walczyła i mówi zmienionym głosem).

Czy mam ci przygotować co na drugie śniadanie?

KAROL.

Dziękuję ci... skoro zaczniesz przygotowywać, to się nie skończy tak prędko. Ja idę do redakcyi...

ELKA (udając weeołość).

Widzę, że chcesz wywołać scenę... nieuda ci się to jednak. Postanowiłam sobie znosić wszystko cierpliwie.

KAROL.

Myślałby kto, że znosisz tortury i że cię katuję.