Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Mężczyzna.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ELKA (gniewnie).

Zła! zła! — widziałaś przed chwilą jaki był dla mnie, jak mnie całował — jak mówi, że ja mu serce daję i spokój.

JULKA (obojętnie).

To nie jest miłość.

ELKA (szybko).

Zazdrość przez ciebie mówi — nic więcej.

JULKA (z wyrzutem).

Elko! Elko!

ELKA (po chwili).

Dlaczego mnie doprowadzasz do tego? Widzisz przecież, co się ze mną dzieje. Widzisz przecież, że jestem chora, że jestem w gorączce. Patrz! patrz! jak mi twarz płonie. Tak cały dzień, kiedy go niema, to zdaje mi się, że ja jestem obłąkana... czekam tylko, kiedy on przyjdzie... Och!... jestem nieszczęśliwą!...

JULKA.

Wierzę ci, że jesteś nieszczęśliwą.

ELKA.

A przecież, przecież nie chciałabym za nic wrócić do tego, co dawniej było. Mnie się zdaje, Julko, że ja dawniej spałam, że się zbudziłam — że dopiero teraz żyję...

(patrzy na zegar).

Która godzina?

JULKA.

Zajmij się czem. Masz książki — czytaj!