Ta strona została skorygowana.
jej są ociężałe, niepewne, kaszle. — Owija się w szal i siada znów na kanapie. Chrzęst klucza w zamku. Elka podnosi głowę. — Kroki w przedpokoju. — We drzwiach staje Karol, Elka przerażona klęka na sofie i z wyciągnietemi rekami jakby zasłaniała się przed widmem woła).
ELKA.
Nie! Nie!...
KAROL (w palcie, kapelusz w ręku, blady).
Nie... nie bój się... Czy Julki niema?
ELKA (przychodząc do siebie).
Wyszła... poszła... Czego... tu?... czego?
KAROL (zmieszany).
Chciałem się dowiedzieć o zdrowiu. Sądziłem, że spisz... że zastanę Julkę... i zapytam.
ELKA (ciągłe na kanapie).
Ja jestem zdrowa... tylko byłam bardzo chora.
KAROL (j. w.).
Wiem... i bardzo... bardzo żałuję... choć przecież...
ELKA.
To nic... to nic.. już przeszło... Miałam dobrego doktora i lekarstwa i wszystko... Julka mi dała...
KAROL.
A... tem lepiej!... tem lepiej!
(chwila milczenia, słychać szum deszczu bijącego o szyby).