Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czarowania uderzały w nią jak gromy i rozdzierały tę tkankę iluzji, jaką się otoczyła?
Ona w nic nie wierzy, nawet... w męską łzę!
Od chwili opuszczenia pensji straciłam ją z oczu. Z listów, które pisywała do mnie, wiedziałam, że była zawsze jeszcze różowo i tkliwie usposobiona; listy jednak stawały się coraz rzadsze, choć egzaltacja potęgowała się w nich stopniowo. Nagle korespondencja nasza ustała. Kuzynka została żoną, poczem matką — wiedziałam to, mieszkając poza granicami kraju, z ust obcych, ale ona sama nie odzywała się wcale.
I dziś po tylu latach, zeszłyśmy się znowu pod jej dachem, w domu jej męża, człowieka atletycznej postawy i właściciela czwórki najpiękniejszych tarantów na cały powiat... Co mówię... na całą gubernję. Rozmawiałyśmy długą chwilę — Micia milczała przeważnie, szyjąc powoli równemi ściegami jakąś błękitną sukieneczkę dla córki. Uważałam w niej wielką zmianę, ale zmiany tej dokładnie określić nie mogłam. Fizycznie kuzynka moja zaokrągliła się, wypełniła, rozrosła i... ogorzała od promieni słonecznych. Moralnie zaś.. ale pozwólmy — niech mówi sama za siebie, niech zdziera ze mnie ostatnią ułudę. Jako uleczonej, pozwala się jej... leczyć nawzajem.