Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

drowana dama zaczęła tańczyć z wymuskanym młodzieńcem, plątałaś się w fałdach jej morowej sukni jakoś sennie... niechętnie... aż wreszcie zniknęłoś!... Dama po twem zniknięciu śmiała się jeszcze ciągle i zdawała się być bardzo wesoła. Tylko na karneciku balowym napisała w roztargnieniu: „smutno mi“... a kąciki jej ust drżały...
Wzrokiem szukała czegoś, czy kogoś w sali.
Może ciebie? A może tego biednego chłopca, studenta, który pełnił tego dnia służbę honorową w sali balowej?...
Wyszliście przecież razem. Widziałam was, jakeście powrócili do „jego“ pokoiku, małego, zimnego schronienia, zarzuconego masą zeszytów i książek...
Siedliście razem do pracy.
On pisał rozprawę, a ty zaglądałaś mu ciągle w oczy, nasuwając wspomnienie drobnej główki kobiecej.
Ale nie była to główka z balowej sali, upudrowana i pękiem werweny ozdobiona, — to była główka spokojna, cicha, marząca.
On pisał rozprawę i do główki tej dziewczęcej się uśmiechał. Hiacynty twego wianka pachniały znów jak dawniej, piosenka dźwięczała w powietrzu...
Nagle świeca dopaliła się i zgasła — student pozostał w ciemności, zimnie i o głodzie. Marząca główka zniknęła, a ty, kapry-