Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kie te żałobne kruki ulecą w bezdenne otchłanie, jeden uśmiech rozjaśni horyzonty, uśpione duchy z grobów egoizmu obudzi i samobójcy z ręki broń morderczą wytrąci! Jeden ton twej piosenki konającym żyć nakaże, w bratni uścisk zwaśnionych połączy, piętno geniuszu na czole wybranych wyciśnie... Tyś wszechpotężne, wszechwładne, tyś mocarzem świata! Spojrzenie twe łaskawe, to poczęcie wielkich czynów, odrodzenie z grzechów, zmartwychpowstanie z letargu!... Tyś z tchnienia litości Bożej powstało i uśmiechem swym litość, jak brylanty, w pomrokę ludzką rzucasz!
O szczęście! Tyś dowodem Boskiego istnienia!...

∗                    ∗

Lecz gdzie twe stałe siedlisko, ty gwiazdo promienna, przy blasku której gaśnie nawet jutrzenka?... Widziałam cię wszędzie! Lecz wszędzie tak krótko!... Jak złote słońca promienie ślizgałaś się po strunach harty eolskiej, lub dźwięczałaś w pieśni Anakreonta. I czarem swym opromieniałaś twarz chrześcijańskiej dziewicy, gdy stała w kręgu cyrkowym, a u nóg jej leżała biała róża, z ostatniem rzucona pożegnaniem!.. W oczach Fornariny błyszczałaś przeczystym ogniem i srebrzyłaś się w łzach Magdaleny, schylonej