Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



Jak cień przemknęła twoja mgława postać! Jeszcze srebrna smuga rozjaśnia pomrokę nocną i czuć woń hiacyntów i jaśminu, któremi masz uwieńczone pogodne czoło... Śmiech dźwięczy w powietrzu, piosenka dobiega, która do snu kołysze... Lecz ciebie tu niema, ty niepochwytna maro!... I próżno wyciągam ramiona... próżnia dookoła mnie, próżnia, w której tylko majaczy twoje wspomnienie.
O szczęście, ty jasna, a przecież zamglona maro, z czego ci skuć kajdany, byś więcej w czarną otchłań nie ulatywała?
Odpowiedz!... Odpowiedz!...

∗                    ∗

Lecz ty milczysz, wyniosła i pogardliwa istoto, bielejąc zdaleka, jak skrzydła marmurowych aniołów w cmentarnym półcieniu. Milczysz, jak sfinks lub srebrna tafla jeziora, w którego głębinach cały świat się mieści. Dookoła ciebie rozpacz, smutek, zwątpienie... jednym ruchem twego białego płaszcza wszyst-