Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

brzydka dziewczyna — a że Mietek rozwalał fortepian, to będzie dłużej w nich leżał!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Na drugi dzień „państwo zgóry“ przysłali do rodziców Mietka długi list, w którym dowodzili, iż działy się straszne rzeczy, całe piekło, że dzieci waliły pięściami, a potem chyba kijami w fortepian, że wszystko się trzęsło... Zakończony był ten list słodko kwaśną nauczką, co do chowania dzieci, czuwania troskliwie nad dzieciarnią i ostrzeżeniem, że jeśli się to raz jeszcze powtórzy, uciekną się ci państwo do „innych środków“, aby sobie spokój zapewnić.
Rodzice Mietka czuwali bardzo pilnie nad tem, aby mieć nieposzlakowaną opinję w kamienicy, opinję ludzi cichych, doskonale wychowanych i ułożonych.
Rozpacz ich była wielka.
Załamali ręce i patrzyli na siebie.
Przez uchylone drzwi widział ich Mietek i tchu nie miał ze strachu i smutku.
Wreszcie przemówiła matka, cała różowa w fałdach szlafroczka koloru brzoskwini:
— Będziemy mieli z tem dzieckiem! Będziemy mieli!... Och, jak nas Pan Bóg pokarał!...
A ojciec, goląc się starannie; odrzucił: