Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczy i widzi ten grób biedny, a tak dla niej drogi, owiany całą masą śniegu, pokryty tym zimnym całunem...
I usta dziewczynki szepcą cicho, bardzo cicho:
— Mateńko! Tobie zimno pod tym śniegiem!... Mateńko!...

∗                    ∗

Widzieliście kiedy dwoje zakochanych?
Widzieć ich musieliście nieraz — ale czyście ich widzieli idących po śniegu, w noc jasną i pogodną, kiedy to anielskie piórka w kobierzec się uścielą i po powietrzu kręcić się przestaną...
Idzie więc dwoje tych młodych... Idą tak cicho, że można przysiąc, iż to duchów para zbiegła na ziemię i skrzydła zgubiwszy, po ziemi w noc zimową się snuje. Ona tuli się do niego, tuli tak blisko, że prawie stanowią jedno, — a on kroki swe stara się zastosować do jej drobnych nóżąt, które szybko migają, okryte wysokiemi, ciepłemi bucikami.
Śnieg tylko chrupie pod ich nogami, drzewa wyciągają bezlistne ramiona, snując delikatną koronkę ciemnych, nagich gałązek.
Oni idą ciągle, pochyleni ku sobie chroniąc się wspólnie od płatków śniegowych, które z podmuchem wiatru kręcą się chwi-