Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Krzyż Pański.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A gdyby na górze Ararat było za mało miejsca na dwoje, nie podniósłbyś białego ciała do ciemnego płaszcza chmur rozgniewanych, lecz strąciłbyś je w przepaść fal spienionych, aby... siebie ocalić.

∗                    ∗

Więc lepiej nie żyj, ty synu Noego, co z białej piany fal wynurzasz się jak posąg pięknością doskonały i stoisz jak ciemny grobowiec wielkiej, bezbrzeżnej miłości.
Razem ze śmiercią twoją znikło to serdeczne uczucie, dla którego tyś oddał swe życie — i odtąd nikt dobrowolnie w ślady twe nie wstąpił. Tęcza zaświeciła nad twoją mogiłą. lecz w tęczy tej nie było odblasku miłości — tyś zabrał w zimny grób ciało twej kochanki i tajemnicę swego serca, i odtąd ludzie udają miłość, z której ty uśmiechać się musisz... To słaba, sztucznie wyhodowana roślinka wobec wspaniałego, o gorących barwach i czarownej woni kwiatu! Wieki minęły, tyś jest jeden, jedyny — i stoisz ciągle przed memi oczyma doskonały duchowo i doskonały pięknością swoją. Nie żyj! Nie budź się! Nie kłam! Nie zwódź! Nie bądź samolubem!... Pozostań na tej wyżynie ciemnej skały, unosząc Sarę w rozpaczliwem wysileniu. Krzyk, który zda się piersią twą wstrząsać,