Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pobladła, jak trup, szczęka jej dolna cofnęła się, zmienioną twarz zwróciła ku sklepieniu gałęzi, przez które płynęło łagodne, srebrne światło.
— Nauczyłeś mnie umierać! — wyrzekła cichym głosem, nauczyłeś mnie, że śmierć — to wybawienie... więc...
Nie dokończyła...
Jakiś dziwny, zimny, a mimo to tęskny uśmiech opromienił jej twarz, trwogę z niej otarł i dawną pięknością osrebrzył.