Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Jak tęcza.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



XIX.

Zaczęła się w Helenie dziwna walka.
Chciała wydrzeć z pamięci nawet pamięć tych dni kilku, które przeżyła myślą z ową postacią nieznajomego. Wmawiała w siebie, że były to ohydne i wstrętne momenty, graniczące z szałem i stawiające ją w śmiesznej sytuacji. Gwałtem, jakby pastwiąc się nad sobą, zmusiła się do wzięcia udziału w czynnem życiu Lido.
Wydobyła z kufra suknie, zafryzowała włosy i gdy weszła popołudniu na platformę kasyna, ubrana w białą muślinową suknię, narzuconą instrukcjami z czarnych koronkowych kwiatów, w kapeluszu Lamballe, pokrytym deszczem przepysznych liliowych bzów, zwróciła wreszcie powszechną uwagę. Drzemiący na ławeczkach mężczyźni obudzili się i patrzyli zdumieni na tę prawdziwie wytworną kobietę, dzwoniącą masą breloków i szumiącą dyskretnie falbanami sukni. Ona szła dumna, z oczyma trochę przymrużonemi, stawiając swe nóżki obute biało, jak kotka świeżo wymyte łapki i gdy usiadła przed samą balustradą werandy, nie spojrzała nawet na nikogo z otaczających.
— Co oni mnie obchodzą — myślała — co mi z tych brutalnych, złych i nikczemnych istot? Nie istnieją dla mnie tak, jak ja dla nich...
Nie omieszkała jednak ułożyć pięknie fałdów swej sukni.
— Niech podziwiają! — dodała w myśli.
Nagle zbudziła się w niej ochota do kąpieli.
— Będę się jutro kąpać — pomyślała — ja będę trochę inaczej wyglądać, jak te wszystkie.
Była w tej chwili dumna, zła i nieprzystępna.
Pomiędzy sobą i ludźmi wznosiła wał nie do przebycia, a troszczyła się o to, co ci ludzie o niej myśleć będą.
Coś się podkradło delikatnie do jej mózgu:
— Spójrz dokoła, może „on“ gdzie siedzi na werandzie, może na ciebie patrzy...
Wzruszyła ramionami i otworzyła malowaną w bzy i lilie parasolkę.