Strona:Gabriela Zapolska - Frania.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I powoli teraz zaczęła się uspokajać, nie tracąc wszakże nic z wrażeń niespodziewanych, które opadły ją jak chmara motyli nocnych o wspaniałych złotem utkanych skrzydłach.
Zrozumiała, że temu człowiekowi oddałaby się chętnie i bez wstrętu, że z nim pożycie małżeńskie byłoby nietylko znośnem, lecz nawet pożądanem, że w jego objęciach nie myślałaby o drożyznie masła, lub o plotkach pani Gundelskiej...
I równocześnie z tą myślą ogarnął ją żal za tem czemś, co to w książkach drukują, co być może istnieje, co inne kobiety czują! co im dopomaga do przebycia ciężkiej włóczęgi życiowej i razem z tym sentymentalnym nastrojem zaczęły w niej drgać i kipieć uśpione zmysły, domagające się o tej spóźnionej porze, w chwili krytycznego przełomu koniecznego zaspokojenia.
I gdyby ten człowiek, ten siedzący w cieniu, wyciągnął rękę, byłaby mu osunęła się do stóp pokorna i wdzięczna, spragniona jego pieszczoty, jak zranione zwierzę wody, drżąca na samą myśl królewskiej rozkoszy, jaką przeczuwała lat tyle i wreszcie gniewna i rozżalona, z kobiety stała się nędzną i wystygłą bryłą.
Muzyka, ukryta na balkonie restauracyi, grała teraz jakieś urywki operowe. Frania zaczęła otwierać i słuch na dźwięki melodyi. Nie drażniły jej rozpasanych w ustawicznym gniewie nerwów. Przeciwnie, teraz dobrze towarzyszyły jej sentymentalno zmysłowemu podnieceniu.
Cały szereg fatalnych, zmysłowych obrazów przesuwał się przed oczami tej skromnej i biednej istoty.
Wyobraźnia jej rozpasała się nagle i przełamała baryery wstydu i konwenansów światowych.
Chwilę, w fantazyi swej, ta mała, gruba urzędniczka w kapeluszu na bakier i w zbyt ciasnych bucikach miała pożądania i chęci Messaliny, marzącej na łożu ze słoniowej kości...
Lecz nagle, ten, który wzbudził w tej małej, śmiesznej dnszy cały pożar nie-