Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/544

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pójdę do cukierni — pomyślała — napiję się czekolady i zjem kilka ciastek!...
Przechodziła właśnie mimo cukierni Toura. Nacisnęła klamkę i weszła.
— Filiżankę czekolady! — wyrzekła złamanym głosem — tylko z kremem i kilka babek śmietankowych!...
Powolnym krokiem, jak cień nie z tego świata, wsunęła się do pokoju dla dam i usiadłszy przy stoliku, po leżące pisma rękę wyciągnęła.
Jedno z nich, ilustrowane, podawało właśnie całą seryę ciekawych rysunków.
Były to nadzwyczajne ręce, głowy, odziane welonami, wyłaniające się, jakby z masy pary białawej i przejrzystej.
Na jednym z tych rysunków widać było młodą kobietę z porozpinanemi bucikami, leżącą w stanie katalepsyi.
Helena gorączkowo zaczęła przyglądać się rysunkom.
— Medium — pomyślała — medium!... Hiszpanka, źle ubrana, brzydka...
Zaczęła czytać artykuł, lecz potykała się co chwila o techniczne wyrazy, które jej jasność myśli mąciły...
— Poczekam do jutra — pomyślała — doktor Żwan mi wytłomaczy, ten drugi doktor także... Muszę się wykształcić w tym kierunku. Czuję, iż mnie to porywa. Nareszcie nie będę się potykać o te codzienne, wstrętne mi brudy życiowej prozy.
Chłopak postawił przed nią tackę z czekoladą i talerzyk z ciastkami.
Helena pomacała jedną śmietankową babkę.
— Nieświeże! — zawołała — daj mi lepiej papatacza...