nie, wolę sto razy cierpieć tak jak w tej chwili cierpię... Żegnam pana.
On wstał także, zdziwiony tem jej nagłem obudzeniem się. Uczuł się zmięszanym, sądząc, iż Helena przypuszczać może, że to on właśnie narzuca się na rolę uzdrowiciela. I myśl ta wstrząsnęła nim całym. W jednej chwili czar tej kobiety zaczął działać, jak zapach kwiatu, uwolnionego nagle z wiążących go obsłon waty. Sekunda jedna wystarczyła, aby Born wchłonął w siebie urok bladej twarzy Heleny i jej zgrabnej postaci, ginącej w fałdach pluszowego okrycia.
Stała teraz tuż przed nim, opierając się jedną obnażoną ręką o stolik, drugą otulała dokoła szyi ciemne pióra, któremi jej okrycie było dokoła obszyte. Ręka ta biała, pocięta delikatnemi żyłami, wiła się wśród ciemno-bronzowego puchu fryzowanych piór. Srebrno szare włosy lśniły się pod rondem wielkiego kapelusza. Ukośne źrenice, okryte sinemi powiekami patrzyły teraz trwożnie, błędnie, jak dwa spłoszone ptaki. Z piór, pluszu, z jej włosów, z niej samej biła woń perfum, eteru i rozgorączkowanego ciała.
Born szukał słów — nie umiał znaleźć, pragnął niemi zatrzymać rwącą się do odejścia Helenę, tak jakby od jej dłuższej obecności zależało teraz wiele szczęścia w jego życiu. Równocześnie przypominał sobie, iż nieraz, dawniej, przed laty, na jej widok odczuwał podobne zmieszanie. Przyszła mu na myśl ta chwila, w której Helena zjawiła się na progu sypialni ubrana błękitno, z książką kuchenną w ręku, zajęta protegowaniem Jadwigi i przyrządzaniem czekoladowego kremu. Odwrócił na chwilę głowę ku oknu, gdyż serce mu się ścisnęło gwałtownym żalem. Posłyszał szelest sukni. Helena
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/486
Wygląd
Ta strona została skorygowana.