Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/472

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pierwsza Helena oczy na dół spuściła.
— Nie lubię tej woni — wyrzekła — to woń obłudna!
— Moja droga — odparła Żabusia — obłuda często ma swoją dobrą stronę...
Zaczęła szukać w szafie, na komodzie, na łóżeczku dziecka.
— Gdzie jest moja woalka!
— A, nosisz teraz woalki...
— Tak; czy cię to dziwi?
— Dawniej znosić woalek nie mogłaś. Mówiłaś, że rzęsy zaczepiają ci się o oczka iluzyi...
— E, co było a nie jest — roześmiała się Żabusia — a zresztą, co siedem lat człowiek się zmienia, ja mam teraz 29 rok, więc, cztery razy siedem — dwadzieścia osiem, oblicz i pomóż mi związać woalkę a prędko, bo się spóźnię...
Helena wiązała powoli węzeł dość grubej siatkowej woalki z tyłu głowy Żabusi.
— Wyjdziemy razem — wyrzekła.
— Nie, nie — odparła żywo Żabusia — zostań z Rakiem, będzie mu smutno.
Lecz Helena nalegała ze złośliwym uśmiechem.
— Cóż znowu, pójdę razem z tobą, mam ochotę przejść się. Z Senatorskiej wezmę dorożkę i pojadę do domu.
Żabusia nie odpowiedziała nic, tylko skierowała się ku przedpokojowi. Przechodząc, ucałowała męża, lecz widocznem było, iż czyni to raczej z przyzwyczajenia a myślą i ciałem jest już gdzieindziej.
Helena szła za nią, jak cień, będąc najmocniej przekonaną, że Żabusia idzie na schadzkę z nowym swoim kochankiem.
Kim on był? Czyżby Hohe? Wszystko zda-