turze nie ginie. Worek naszego ciała może pozostanie dla wytwarzania niższych gatunków a my sami odpocznieny wreszcie, gdzie — nie wiem... Może w Bogu samym, może obok niego... Odpoczniemy, słyszysz, Heleno, odpoczniemy nie rwani, nie szarpani cierpieniem codzień wzrastającem, sparaliżowani, pogrążeni w tej niemyśli, której przedsmak piliśmy oboje, lecz bez jutra, bez przebudzenia. Czy będziesz pani miała na tyle zdrową swą chorą wolę i zabijesz się ze mną? Wybierzemy sobie śmierć łatwą, która uśpi nas, jak dwoje dzieci zmęczonych długą agonią. A zresztą co znaczy męka kilku chwil z męczarnią może jeszcze lat tylu, które nam pozostają! Przypomnij sobie te trupy, które wspólnie oglądaliśmy w katakumbach. Jakie one spokojne, jakie czyste, piękne i szlachetne w tem marmurowem unieruchomieniu. A za życia? Gotowało się w ich ciałach ogniem chorób, nędz, zbrodni, podłości... Stańmy się tak, jak one, te piękne i nieruchome, nasze „ja“ zbuntowały się i dręczą nasze „ja“, zabijmy nasze „ja“, wyzwólmy nasze „ja“... Hosanna! Hosanna! Płyniemy w przestworza, matka moja przed nami wiedzie nas tak, jak dziś przywiodła mnie pod twoje progi, Heleno, chodź za mną, Heleno nazywano cię fin-de siècle’istką! Skończ ten wiek, zabijając go w sobie samej. Wlecze się za mną, za tobą, za nami wszystkimi, jak zmora, ten wiek badań, nadziei, zwątpień, szyderstwa, podłości i rozszalałych nerwów. Dźwigać go dalej nie jesteśmy w stanie. Dowlekliśmy się do mety chorzy i bezsilni. Co nam ten drugi zwiastuje? Gorsze choroby, gorsze zwątpienia!... Śmierć, śmierć, daj mi dłoń, niech nastąpi ukojenie, odpoczynek i to „oddziedziczenie“ które w nas wykryto, niech zginie z nami... Nie przekazujmy naszych chorób
Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/467
Wygląd