Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/465

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

townem ostrzem. Zerwała się, sądząc, iż potworna mara powraca i wyprężyła się, otwierając szeroko źrenice, w oczekiwaniu śmiertelnego gościa.
Czekała długą chwilę.
Nagle zastukano do drzwi.
Weszła pokojówka, podając jej list w żałobnej zamknięty kopercie.
— Proszę pani, posłaniec przyniósł list.
Helena wyciągnęła zesztywniałą rękę.
— Daj!
Pokojówka wyszła. Helena zbliżyła się do okna. Na kopercie nie było adresu. Rozerwała ją i wydostała ćwiartkę papieru, obwiedzioną czarnym szlakiem i nakreśloną drobnem pismem.
Zamiast monogramu, trupia głowa i dwa piszczele czerniły się w rogu papieru, jak rozgnieciony motyl żałobny.
Helena czytać zaczęła.

List Siennickiego do Heleny.
Pani!

Byłem u ciebie dziś rano. Powiedziano mi, że jesteś chora, że nie przyjmujesz. Ja jednak nerwami mojemi odgadłem, że chcesz się odgrodzić odemnie murem zapomnienia i że twoja ucieczka po tej naszej wspólnej biesiadzie nerwowej, jaką przebyliśmy, tam, w Białej Wsi, przed planującą przed nami głową trupa mej matki, była chęcią zerwania łańcucha, jaki związał nasze chore a tak sobie odpowiadające organizmy. Od chwili twego wyjazdu, pogrążony w najzupełniejszej samotności, doszedłem do szczytu zdenerwowania i stan mój fizyczny,