Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/439

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Owszem, trochę w doli, jaką przechodzimy, jest i naszej winy...
— Nie, nie — odparta Helena — ja miałam postanowienie inaczej poprowadzić swe życie... A teraz co?...
Heglowa ujęła jej drugą rękę, którą Helena zaczęła rwać swe rozrzucone po poduszce włosy.
— Teraz, całe życie jeszcze przed tobą. Jesteś dziś bardzo rozdrażniona, lecz skoro się rozwidni i słońce wejdzie, czarne twe myśli miną...
— Nie — odparła Helena posępnie — te czarne myśli nie miną nigdy, bo mi się wryły w mózg... Zobaczycie, że ja zwaryuję!
— Helu — prosiła Heglowa — nie poddawaj sobie podobnej idei. Nie zwaryujesz, ale będziesz neuropatką a to choroba niemiła i bardzo męcząca. Nie widziałam cię dawno, lata całe, i znajduję w tobie zmianę straszną pod względem fizycznym i moralnym.
Zawahała się i dodała pospiesznie:
— Pod względem moralnym, nie wiem!... Jesteś zawsze tak skrytą, że nie wiem, co się na dnie twej duszy mieści. Widzę cię jednak zrozpaczoną, bez okruszyny silnej woli, zdenerwowaną i pozostawioną najzupełniej samej sobie...
Z oczów Heleny znów łzy płynąć zaczęły.
— O tak, tak — jęknęła — jestem sama i nie wiem w jaką się obrócić stronę. Byłam zawsze czyjąś pastwą i ktoś ze mnie korzystał... Wyczerpałam się...
Lecz Heglowa ścisnęła silnie jej rękę.
— Nie mów tego — wyrzekła — korzystano z ciebie, to prawda, ale i ty korzystałaś z nich... W jaki sposób — och, rozmaity... Bądź sprawiedliwą! Nie staraj się nigdy przedstawiać się jako