Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Fin-de-siecleistka.djvu/398

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Milczały obie krótko chwilę, poczem pierwsza zaczęła Helena.
— Cóż zrobimy?
Na okrągłą twarz Żabusi wystąpił wyraz zakłopotania.
— Czy ja wiem, musimy się z nią przywitać!...
— Nie — odparła stanowczo Helena — możemy udać, iż jej nie znamy.
— To będzie trochę trudno, zresztą możemy się z nią przywitać w kąciku, gdy nikt nie będzie widział, ja sama nie mam ochoty w tem plotkarskiem gnieździe przedstawiać saż famę, jako moją przyjaciółkę...
— Nie — wyrzekła Helena — na szczęście mamy pretekst do zupełnego zaparcia się znajomości z nią. Wiesz, że Jadwiga żyje najzupełniej otwarcie z Bornem. Dlatego nawet im obojgu zamknęłam drzwi mego domu. Pojmujesz więc, że tego rodzaju osoba, która z całym bezwstydem odsłania swoje romanse, nie może mieć pretensyi do znajomości takich, jak my kobiet...
Żabusia kiwała głową.
— Tak, tak, masz racyę. Rak gniewałby się bardzo, gdyby się dowiedział, że się afiszowałam w jej towarzystwie.
— Mój mąż także — spiesznie dorzuciła Helena. Metresa pana Borna nie może liczyć na nasze poparcie. Staraj się jednak unikać wszelkiego z nią spotkania. Gotowa ci się jeszcze rzucić na szyję umyślnie, aby pokazać, że mimo wszystkiego ma jeszcze przyjaciół i znajomych w „towarzystwie“.
Żabusia się zakłopotała.
— Tobie łatwiej uniknąć spotkania z Heglową, mieszkasz tu w hotelu, ale ja mam pokój w zakładzie, obok Anny... Dziś całą noc nie spałam, słysząc jej